29 lipca 2014

Chapter 1

Au besoin on connaît l'ami




Zameldowałyśmy się w hotelu w centrum Barcelony, gdzie wcześniej zabukowałyśmy sobie pokój. Mireille przez całą drogę ekscytowała się dosłownie każdą najmniejszą rzeczą, którą zobaczyła. Już na lotnisku umówiła się na imprezę z jakimś chłopakiem, którego dopiero co poznała. Przymykałam oko na jej pewne odchyły, ponieważ znałam ją nie od dziś. Wiedziałam dobrze, że można na nią liczyć w każdej, ale to każdej sprawie.
- Dziękujemy. – uśmiechnęłam się do starszej recepcjonistki, która podała nam klucz do pokoju hotelowego. Wyjechałyśmy starą windą na piąte piętro i bez problemu odnalazłyśmy numer 513.
Rozpakowałam swoje rzeczy do niewielkiej szafy, która stała w kącie pokoju. W zasadzie nie był to może najwyższy standard, ale bardzo mi się podobał. Nie było zbędnych dekoracji, które dodawały kiczu całej stylizacji. Prosto pomalowane, beżowe ściany dobrze komponowały się z drewnianymi meblami.

- Właśnie się zameldowałyśmy w hotelu. – odpowiedziałam mamie, która przerwała błogą ciszę swoim telefonem.
- Kiedy zamierzasz do niego iść? – wyczułam przerażenie w jej głosie. Od samego początku potępiała mój plan podróży do Hiszpanii.
- Jeszcze nie wiem. Chcę się tu trochę zaaklimatyzować. Może jutro, pojutrze… to dosyć ciężka sprawa, bo nie przemyślałam dokładnie co powiem, gdy go zobaczę. „Pardon, jestem Twoją córką czy tego chcesz czy nie?”.
- Charlotte. – matka westchnęła głośno do słuchawki. – Może spróbuję się z nim jakoś skontaktować przez telefon i wytłumaczę mu wszystko?
- Już za późno. Chcę widzieć na żywo jego reakcję.
- Tylko bądź delikatna. To naprawdę dobry człowiek, nie chcę żeby cierpiał.
- To Ty go skrzywdziłaś tak na dobrą sprawę. Wyjechałaś bez słowa pożegnania i nigdy nie powiedziałaś mu o moim istnieniu. – wyjęłam z walizki album ze zdjęciami z mojego dzieciństwa. Zamierzałam mu go pokazać, albo wepchnąć w dłoń i wyjść trzaskając przy okazji drzwiami. Wszystko zależało od jego uprzedniej reakcji.
- Uważajcie na siebie. Zadzwoń do mnie jutro. – mamie momentalnie załamał się głos. Na wspomnienie swojej dawnej miłości, łzy od razu napływały jej do oczu, a głos nie chciał z nią współpracować.
- Oui, mamo. Zadzwonię jutro. – rozłączyłam się i odłożyłam komórkę na szafkę koło łóżka. Schowałam album nim Miri wyszła z łazienki i wróciłam do rozpakowywania rzeczy.
- Co słychać w Paryżu? Już za nami tęsknią? – zaśmiała się wesoło Miri wycierając ręcznikiem swoje mokre włosy.
- Można tak powiedzieć. – posłałam jej uśmiech. – Wiesz, Miri… chyba musimy poważnie porozmawiać.
- O, nie. Co się stało? – spojrzała na mnie zaskoczona i posłusznie usiadła na skraju łóżka. – Chyba nie musimy już wracać?
- Chodzi o to, co my tutaj tak naprawdę robimy… - powiedziałam słowem wstępu.
- Wakacje, imprezy, chłopacy! – dokończyła za mnie i klasnęła w dłonie dając upust swojej ekscytacji.
- Nie, posłuchaj. – usiadłam obok niej. – Dwadzieścia trzy lata temu moja mama była na podobnych wakacjach, tyle, że na południu Francji, tuż przy granicy. Bastien i dzieciaki zostały w domu, a ona wybrała się ze swoją najlepszą przyjaciółką, Rosalie. Znasz ciocię Rose, prawda? – blondynka przytaknęła głową słuchając mojej opowieści. – Otóż, moja mama na jednej z imprez poznała przystojnego Hiszpana, Santiago. Wiesz jak to jest… alkohol, taniec, czułe słówka… w każdym bądź razie poszła z nim do łóżka. Zaszła z nim w ciąże i tak voilà narodziłam się ja.
- Co? – wytrzeszczyła jeszcze bardziej wzrok i złapała mnie za ramiona. – O czym Ty mówisz? Jesteś pewna?
- Mama mi o wszystkim opowiedziała. Jakiś czas temu…
- I dopiero teraz mi o tym wszystkim mówisz? Sacrébleu, Charlie!
- Przepraszam, ale to jest naprawdę trudna dla mnie sprawa… wie o tym tylko moja najbliższa rodzina, no i teraz Ty. Zresztą jak Ci to miałam wcześniej powiedzieć?
- Wyciągnęłaś mnie na wakacje do Hiszpanii, której nie znosisz… mogłam się domyślić, że coś jest nie tak.
- Nigdy nie powiedziałam, że nie znoszę Hiszpanii. Teraz kiedy wiem, że cząstka mnie pochodzi stąd… to jakoś inaczej na nią patrzę.
- Charlie, a co jeśli ten facet nie będzie chciał z Tobą gadać? Co wtedy zrobisz?
- Będę się martwić o to wtedy. Dziś idziemy na imprezę, żeby uczcić nasz przyjazd. Nie mówmy już o tym, ok.?
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. – To co dziś ubierasz?
Wyminęłam ją, by dostać się wreszcie do łazienki. Wreszcie mi ulżyło, że przyjaciółka dowiedziała się o całej sytuacji. Wzięłam długi prysznic, który postawił mnie na nogi. Kiedy tylko się odświeżyłyśmy, wyszłyśmy do knajpy naprzeciwko hotelu, by coś wreszcie zjeść.
- Nicolas, nie bądź taki uparty. – blondynka westchnęła po raz kolejny do telefonu na słowa wypowiedziane przez mojego brata. – No oczywiście, że tak.
- Daj mi go na chwilę. – wyjęłam dłoń nad stolik i poprosiłam o telefon, który po chwili podała mi dziewczyna. – Nicolas, daj nam w spokoju odpoczywać na wakacjach. Ledwo co wylądowałyśmy, a Ty już zamęczasz biedną Mireille.
- Charlie, nie bądź taka. Martwię się o Was. – powiedział spokojnie.
- I dlatego wydzwaniasz do swojej dziewczyny co pięć minut? Człowieku, daj żyć.
- Nom d'un chien! – powiedział wyraźnie obrażony. – Bawcie się dobrze, zadzwonię do Was jutro.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rzucił słuchawką. Wzruszyłam jedynie ramionami i oddałam komórkę wyraźnie przejętej blondynce.
- On już tak ma. Nie przejmuj się. – westchnęłam. – To chyba u nas rodzinne, bo matka też ma takie humorki.
Zabawne było zdanie, które wypowiedziałam. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że Bastien był moim ojcem i trójka mojego rodzeństwa była ze mną ściślej przez to powiązana. Wiedza, że mamy jedynie wspólną matkę, nie napawała mnie optymizmem. Gdzieś w Barcelonie mieszkał mój biologiczny ojciec, którego nie widziałam nawet na zdjęciu. Czułam się paskudnie z myślą, że to co zastanę w jego domu może nie spełnić moich oczekiwań. W zasadzie starałam się nie mieć żadnych, ale podświadomie kreowałam jego wizerunek. Ale jaki wizerunek mógł mieć facet, który zaliczył panienkę na wakacjach i nie miał z nią później żadnego kontaktu? Mama zawiniła, to prawda, bo mogła zostawić mu swój numer telefonu, albo wziąć od niego. Ale takie zwalanie winy, nie miało żadnego sensu.
Założyłam czarną dopasowaną sukienkę, szpilki w kolorze nude, usta pomalowałam na kolor czerwony, a włosy lekko podkręciłam. Chciałam wyglądać wyjątkowo i nie odbiegać strojem od wystrojonej Miri. Blondynka założyła beżową sukienkę bez ramiączek i uczesała koka, który zdecydowanie eksponował jej szyję i spory dekolt. Wyglądała obłędnie, zresztą jak zawsze.
Znalazłyśmy w Internecie stronę jednego z modniejszych klubów w Barcelonie „Ophélie” i zadzwoniłyśmy po taksówkę. Dojazd trwał niecałe piętnaście minut, a na zewnątrz roiło się od imprezowiczów.
- Ciekawe jak my tam wejdziemy. – jęknęłam widząc długą kolejkę, która zdawało się, że nie miała końca.
- Zaraz coś wymyślę. – znając pomysły przyjaciółki, mogłam liczyć na naprawdę wyśmienite widowisko z nią w roli głównej. I nie myliłam się. Już po chwili wpadła na jakiegoś chłopaka, który szybko zmierzał w kierunku wejścia VIP. Oczywiście zupełnie przez przypadek upadła na ziemię, a chłopak nie wiedząc jak ma się jej zrekompensować za chwilę nieuwagi (i trzepotu jej długich rzęs), zaproponował jej wejście do środka razem z nim. Blondynka wyciągnęła mnie z tłumu i pognała za nowopoznanym chłopakiem. Widać było, że dziewczyna wpadła mu w oko. Ja natomiast stałam na straży jej sumienia (i związku), dlatego też zaciągnęłam ją do baru, gdzie znalazłyśmy bez problemu dwa wolne stołeczki.
- Co Cię opętało? – zwróciłam się do niej, zaraz po tym jak barman podał nam mojito.
- No, nic. Ważne, że weszłyśmy do środka, prawda? – puściła mi oczko i upiła spory łyk napoju. – Chodźmy tańczyć! – ledwo co napiłam się przepysznego drinka, a ona pociągła mnie wprost na parkiet. Już po chwili zdałam sobie sprawę, że zrobiłyśmy z przyjaciółką małe show. Widziałam wiele, ale to wiele par oczu, które skierowane były na naszą tańczącą dwójkę. Kolega, który wprowadził nas do środka, porwał bezpardonowo Miri do tańca i zostałam sama na środku parkietu. Zamówiłam sobie jeszcze jednego drinka, żeby się rozkręcić.
- ¡Hola. – usłyszałam za sobą męski głos, który sprawił, że podskoczyłam w miejscu. - Przestraszyłem Cię? Przepraszam. – wysoki brunet rekompensował się całkowicie swoimi błękitnymi oczyma, które wierciły we mnie dosyć sporą dziurę.
- ¡Hola. – odpowiedziałam z uśmiechem. Jego oczy rozbłysły jeszcze bardziej, choć nie byłam pewna czy to w ogóle możliwe.
- Jestem Álvaro. – podał mi rękę, którą uścisnęłam na powitanie.
- Charlotte.
- Piękne imię, Charlotte. Czego się napijesz? – spojrzał na pustą szklankę po mojito, którą odstawiłam na bar i zamówił nową kolejkę.
- Dziękuję, ale ja już nie piję. – podniosłam ręce w geście poddania się, ale nie miałam szans z jego przekonującą miną. Odebrałam od niego nowy drink i rozejrzałam się po klubie w poszukiwaniu Miri. Tańczyła z jakimś chłopakiem i bawiła się zdecydowanie lepiej niż ja.
- Nie jesteś chyba stąd, prawda? – zwrócił się ponownie do mnie po chwili. – Wyczuwam obcy akcent. – zaśmiał się serdecznie, co ponownie wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Jestem na wakacjach. Przyjechałam z Francji.
- Dobrze władasz hiszpańskim. – zauważył od razu.
- Mama kładła duży nacisk na naukę języków obcych, zresztą… Mój tata jest Hiszpanem, może to dlatego. – nie miałam problemu, by opowiedzieć szczegóły ze swojego życia zupełne obcej mi osobie. Zdecydowanie trudniej mi było przyznać się najbliższej przyjaciółce, niż chłopakowi, którego ledwo co poznałam przy barze.
- Czyli jesteś „nasza”. – uśmiechnął się szeroko.
- Można tak powiedzieć. – rozejrzałam się ponownie, ale nie dostrzegłam jeszcze przed chwilą tańczącej na całego Miri. – Muszę poszukać koleżanki, dziękuję za mojito.
Próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie pospiesznie za rękę i przyciągnął lekko do siebie.
- Mogę Ci pomóc. I tak zgubiłem gdzieś w tłumie kumpla. -  jak mogłam mu odmówić? Był tak czarujący, że to chyba zabronione. Przy tym był uroczy i szarmancki, co wywoływało u mnie efekt „wow”. – Przy okazji mogłabyś mi np. dać swój numer telefonu. – zagaił podczas przeszukiwania klubu. Szukałam Miri dosłownie wszędzie, a ona jakby zapadła się pod ziemię. Miałam ochotę udusić ją gołymi rękoma za te jej numery.
Przystojny brunet dotrzymywał mi kroku i próbował zagadywać przy każdej możliwej ku temu okazji. Dzięki temu nie musiałam odganiać od siebie podejrzanych kolesi, którzy przedtem kręcili się w niebezpiecznej odległości i próbowali zagadać. Miałam spokój, przynajmniej na jakiś czas.
- Może powiesz mi chociaż jak wygląda Twoja koleżanka i co ma na sobie? Chciałbym wiedzieć kogo szukam. – zaśmiał się otwierając mi drzwi do nowej sali, gdzie rządziła bardziej klubowa muzyka. – I od razu podasz mi swój numer telefonu, tak na wszelki wypadek. Dla dobra koleżanki, oczywiście. – puścił mi oczko.
- A co ma mój numer telefonu w związku z szukaniem mojej koleżanki? – uniosłam do góry brwi, w odpowiedzi na jego szeroki uśmiech.
- Otóż wiele. Np. jeżeli ją później spotkam, będę mógł się z Tobą skontaktować, powiedzieć, że ją znalazłem. Byłabyś mi wdzięczna i zgodziłabyś się na kawę. – powiedział na jednym wdechu. Zaśmiałam się głośno na jego słowa i kontynuowałam przemarsz przez środek parkietu.
- Jesteś pewny siebie, Álvaro. – posłałam mu uśmiech. – Myślę… ba, jestem tego pewna, że te słowa zadziałają na wiele dziewczyn w tym klubie.
- Co z tego, skoro na Ciebie nie działają? – pociągnął mnie za rękę na środek parkietu i złapał w pasie. – Czemu jesteś taka zamknięta? Jesteś na wakacjach, powinnaś się bawić.
- Ależ ja się bawię. Nie widać? – obrócił mnie wokół mojej osi i ponownie objął mnie ramieniem.
- Ja w zasadzie też jestem na wakacjach. – powiedział po chwili. – Mam kilka dni wolnego i postanowiłem odwiedzić kumpli w Barcelonie.
- Jakoś ich nie widać. – rozejrzałam się. – Chyba, że to kolejny tekst na podryw.
- Nie prawda. – zaśmiał się głośno. – Mam lepsze teksty jeżeli chcę kogoś poderwać. – puścił mi oczko. – Np… bolało jak spadłaś z nieba? Co taka piękna dziewczyna robi w tak brudnym umyśle jak mój? Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Jeśli nie, to przejdę jeszcze raz. – zasłoniłam usta dłonią, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, ale to nie pomogło i zaczęłam się śmiać z jego słów. – No co? Nie działają na Ciebie?
- Nie? – nie mogłam się opanować. – A na kogoś działają?
- No właśnie nie. – również się zaśmiał. – Będę musiał popracować nad swoimi niezawodnymi internetowymi tekstami na podryw.
- Dziękuję za taniec, ale ja naprawdę muszę odnaleźć swoją koleżankę. – podziękowałam za taniec i już myślałam, że mam go z głowy, ale on dalej za mną podążał i zagadywał. Rozśmieszał mnie jak chyba nikt do tej pory i nie dawał za wygraną. Miał za to chyba plusa, ponieważ większość facetów widząc mój morderczy wzrok, już dawno by zrezygnowało. On jednak upierał się przy swoim i gadał jak najęty. Jego śmieszne historyjki i anegdoty doprowadzały mnie do łez.
Miri nigdzie nie było. Denerwowało mnie to, że zniknęła gdzieś z zupełnie nieznajomym facetem. Jak mogła być tak nieodpowiedzialna? Zwłaszcza, że spotykała się z moim bratem i rzekomo kochała go ponad życie. Álvaro zaciągnął mnie do loży, którą wynajmował ze swoimi kolegami. Było ich całkiem sporo, a wśród nich jakby nigdy nic siedziała zadowolona z siebie Miri.
- Co Ty tu robisz? – spytałam po francusku co bardzo spodobało się kolegom Álvaro, jemu najwyraźniej też, ponieważ zagwizdał i przysłuchiwał się dalej naszej wymianie zdań. – Miałyśmy razem iść na imprezę, a Ty zostawiłaś mnie na środku parkietu i zniknęłaś na parę godzin.
- Wybacz, Charlie. Widziałam, że dobrze bawisz się z nowym kolegą… - puściła oczko w stronę Álvaro. - …nie chciałam Wam przeszkadzać. Wreszcie byłaś uśmiechnięta i wyluzowana. Nie złość się na mnie.
- I przez cały ten czas siedziałaś z tymi chłopakami? – zajęłam miejsce obok niej przy stole uginającym się od najróżniejszych alkoholi.
- Są naprawdę śmieszni. Grają w piłkę w jakimś zespole w Barcelonie. Wiesz jak wygląda mój hiszpański, wolałam pić niż z nimi dyskutować. – zaśmiała się głośno.
- Tak, wiem. – odpowiedziałam jej z uśmiechem.
- A co z tym boskim chłopakiem? – uniosła kąciki ust do góry.
- Próbował mnie poderwać, ale jak widać mu się to nie udało. Tego się trzymajmy. – jeden z chłopaków przyniósł kolejną tackę pełną drinków. Impreza dopiero się rozkręcała, a ja miałam wreszcie ochotę wyluzować. Odnalazłam Miri, która najwyraźniej dobrze bawiła się wśród obcokrajowców. Wypiłam dwa drinki, po których wreszcie zaszumiało mi w głowie. Jakiś blondyn wyciągnął mnie na parkiet, na co przystałam ochoczo. Uwielbiałam Dido i jej piosenkę „Here with me”. Od razu przypominało mi się dzieciństwo i serial, który z zamiłowaniem oglądałyśmy razem z przyjaciółką. Siedzieliśmy w jednej z cichszych sal w całym klubie, dlatego piosenki były bardziej delikatne i nadające się by przy nich swobodnie rozmawiać.
W trakcie tańczenia z Sergio (bo tak właśnie na imię miał mój partner), poczułam, że zostałam „odbita” przez znaną mi już dobrze, inną parę rąk. Odwróciłam się przodem do mężczyzny i ujrzałam szeroki uśmiech nowego kolegi Álvaro. Obrócił mnie i przyciągnął do siebie. Jego zniewalający wzrok i podniesione do góry kąciki ust, sprawiały, że czułam się niesamowicie zawstydzona. Nie dawałam tego po sobie znać, ale serce waliło mi jak oszalałe i unikałam jego wzroku, który naprawdę był nie z tej ziemi.
Nie chciałam należeć (i zdecydowanie nie należałam) do dziewczyn, które już pierwszej nocy na wakacjach wyrywają obcych facetów i spędzają z nimi noc. To nie był mój styl, chociaż mogłam śmiało przyznać, że czułam się wyjątkowo w jego towarzystwie. Jeden drink więcej i pewnie sama zaciągnęłabym go do łóżka, ale na szczęście miałam przy sobie przyjaciółkę. W odpowiednim momencie zamówiła dla nas taksówkę i wróciłyśmy do swojego hotelu. Z mieszanymi uczuciami. 


Cześć i czołem. Pierwszy rozdział za nami. Trochę się nad nim namęczyłam i mam nadzieję, że choć trochę Wam przypadł do gustu.  Pozdrawiam i do kolejnego ;-)

9 komentarzy:

  1. Wow coś czuje że będzie się działo:d a rozdział poprostu świetny:) Czekam z niecierpliwością na cz. dalsza:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Postaram sie nie rozczarowac w kolejnym rozdziale :-)

      Usuń
  2. Juz się zakochalam w tym opowiadaniu ! Vazquez jest cuuuudowny, taki zartownis-czarownis. Uwielbiałam Twoje poprzednie opowiadanie o Marcu, ale tu mam nadzieje, ze nie będzie az tak dużej rozciągłości czasu ;) i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Twój miły komentarz dodał mi dużo motywacji do pisania :-)

      Usuń
  3. Charlie ma rację. Jej matka faktycznie zraniła Santiago, nie powinna tak bez słowa uciekać, a potem nie dawać o sobie znać, nie powiadomić go o dziecku. Na pewno bała się konsekwencji, bo przecież miała już męża i rodzinę, ale ja jestem zdania, że należy płacić za własne błędy i że Santiago należy się chociaż kilka słów. Nie chodzi o to, by czegoś od niego wymagała, nie, mała wiadomość nie zaszkodziłaby Teraz Charlie na pewno będzie miała trudniej by do niego dotrzeć i jakoś mu to wytłumaczyć, a także sprawić, by jej zaufał. Cieszę się, że Mireille zareagowała dobrze na wiadomość o faktycznym powodzie przyjazdu do Hiszpanii, ale co mi się nie podoba,to zachowanie Nicolasa, wydaje mi się mało przyjemny w obyciu, bez sensu robi dziewczynom wyrzuty. Wątpię, że go polubię.
    Alvaro... prawdziwy z niego czaruś. Wie, jak zainteresować sobą kobietę. Już samo to nieodpuszczanie sprawiło, że Charlie nie miała wyjścia, jak dać za wygraną i pozwolić mu się czarować. Mireille jak widać też odnalazła się wśród Hiszpanów, chociaż w to akurat nie wątpiłam, ale na szczęście nie przestała się czujna. Dobrze, że w odpowiednim momencie zamówiła taksówkę i powstrzymała przyjaciółkę od popełnienia być może ogromnego błędu.
    Skoro jednak Alvaro jest tu tylko przez chwilę, jak ich relacja się rozwinie? To jedno pytanie krąży mi ciągle po głowie i mam nadzieję, że niedługo poznam na nie odpowiedź.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że sama mam niezły dylemat jak go w to wplątać na stałe. Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Współczuję Charlie tej całej sytuacji, ale mam nadzieję, że jakoś to wszytsko 'ogarnie'. Alvaro jest tutaj taki gsxzetrgs *.* Czekam na następny rozdział no i mam nadzieję, że na kolejne spotkanie Charlie i Vazqueza, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję, że to nie jest jeszcze to najlepsze oblicze Alvaro, myślę że stać go na więcej :D

      Usuń
  5. Hej :* Zostałaś nominowana do VBA! Więcej info tutaj ;)
    http://njr-mi-amor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

************************************************************

************************************************************